Niespodziewane wydarzenia w 2020 roku

23.12.2020, 16:28

Kończący się rok 2020 przyniósł nam wiele niespodziewanych wydarzeń. Bo któż by się spodziewał, że pandemia koronawirusa storpeduje rozgrywki sportowe na niemal całym świecie? Kto by się spodziewał, że Mikkel Bech zakończy żużlową karierę? Wreszcie kto by się spodziewał, że Eryk Jóźwiak awansuje z roli mechanika do menedżera Zdunek Wybrzeża?

Nie możemy zacząć inaczej niż od sytuacji związanej z COVID-19, bo wirus wywrócił żużlowe rozgrywki praktycznie o 180 stopni. Na początku nie wiadomo było czy sezon w ogóle wystartuje. Potem były różne scenariusze, zastanawiano się czy jedziemy czternaście kolejek, a może jednak z fazą play-off? Ostatecznie stanęło na tym pierwszym rozwiązaniu, choć nie każdemu to pasowało. Co chwilę zmieniały się też obostrzenia w kraju, najpierw kibice mogli przychodzić na stadiony, zapełniając jedynie 1/4 pojemności obiektu, następnie zwiększono to do pięćdziesięciu procent. A gdyby sezon trwał do zimy, to trybuny świeciłyby pustkami, podobnie jak w przypadku stadionów piłkarskich.

Sezon w końcu jednak wystartował. Z opoźnieniem, ale doczekaliśmy się. Nie możemy przejść obojętnie obok domowej porażki z Unią Tarnów. Spodziewalibyście się? Wielkie zapowiedzi przed sezonem, wzmocnienia składu (wydawało się), ogromne nadzieje. I nagle przyjeżdżają tarnowianie, po raz drugi z rzędu wygrywają w Gdańsku różnicą dwóch punktów, wylewając tym samym kubeł zimnej wody na rozpalone głowy gdańskich kibiców. Gdyby tego było mało, Wybrzeże prowadziło w tamtym spotkaniu ośmioma punktami po wyścigu jedenastym, a mimo to ostatecznie musiało przełknąć gorycz porażki.

Nie spodziewaliśmy się, że ten sezon potoczy się tak źle. W porządku, teoretycznie udało się zrealizować postawiony przed sezonem cel, czyli być wśród czterech najlepszych drużyn po czternastej kolejce, natomiast chyba wszyscy zgodzimy się, że liczyliśmy na coś więcej.

Teraz dwie rzeczy, odnoszące się personalnie do zawodników.

Czy parę miesięcy temu uwierzylibyście, że sezon 2020 będzie ostatnim w karierze dla Mikkela Becha? Cóż, my też nie. Tymczasem Duńczyk pod koniec rozgrywek poinformował, że kończy żużlową karierę, gdyż - jak nadmienił - nie potrafił znaleźć pasji i motywacji. Pisaliśmy już o tym wiele i nie chcemy ponownie gasić pożaru benzyną, więc postawmy tu kropkę.

Zaskakujące były też przenosiny Karola Żupińskiego do Apatora Toruń. To znaczy, zaskakujące o tyle, że za Żupińskim dość przeciętny sezon. Średnia 1,255? Przyznacie, że oczekiwania były trochę większe. Tymczasem poza pojedynczymi przebłyskami raczej trudno było o zachwyty. Jasne, zanotował progres względem sezonu rok wcześniej, gdy uzyskał średnią 1,024 punktu na bieg, natomiast jakoś odnieśliśmy wrażenia, że w sposobie samej jazdy zawodnik się rozwija. Raczej stanął w miejscu. Oczywiście życzymy mu powodzenia, jednak sam awans do wyższej klasy rozgrywkowej jest dość zaskakujący.

Sporo zamieszania w żużlowym środowisku wywołały z kolei zmiany w regulaminie. Od sezonu 2021 wszystkie zespoły muszą posiadać w składzie przynajmniej jednego zawodnika do lat 24. W dodatku koniec ze sztucznym wykorzystywaniem instytucji "gościa". Skupmy się jednak na tym pierwszym punkcie. Spowodowało to spory ruch na rynku transferowym. Wielu dobrych jakościowo zawodników nie znalazło pracy w klubach PGE Ekstraligi. Skorzystało na tym m.in. Wybrzeże, bo przecież gdyby nie ten przepis, Wiktor Kułakow z pewnością mógłby liczyć na angaż w najlepszej lidze świata. Michael Jepsen Jensen czy Rune Holta pewnie również, a takich przykładów możemy podać dużo więcej. Zresztą nie chodzi nawet o PGE Ekstraligę. Ci żużlowcy, którzy bez problemu mogliby jeszcze jeździć w pierwszej lidze, teraz musieli szukać klubu na najniższym poziomie rozgrywek, bo zwyczajnie nie było dla nich miejsca.

A to i tak nie jedyne wydarzenia w 2020 roku, które w teorii nie miały prawa się wydarzyć, a jednak miały miejsce. Jaki jest wasz numer jeden? A może coś, czego nie opisaliśmy?

Autor: Redakcja