Jakub Jamróg walczy o powrót na tor. "Wolałbym mieć popsute prawe kolano"

11.07.2022, 21:20

Jakub Jamróg uczestniczył w groźnie wyglądającym upadku w meczu z Landshut Devils, gdy nie wyhamował na jednym z łuków i wpadł z dużym impetem w Viktora Trofimova. Wydawało się, że uraz nie jest aż tak groźny, natomiast rzeczywistość okazała się inna. Kuba poddał się operacji i konieczna była przerwa w startach. Opuścił już trzy spotkania Zdunek Wybrzeża. Czy dojdą kolejne? To się okaże.

Dlaczego twoj powrót na tor tak się przeciąga? Wydawało się, że uraz nie jest aż tak poważny i wrócisz już na mecz z Falubazem Zielona Góra, tymczasem opuściłeś nie tylko ten, ale i dwa kolejne.

Rzeczywiście, przeciągnęło się to na tyle, że kibicom należą się wyjaśnienia. Tak naprawdę co tydzień mieliśmy nadzieję, że to już ten moment i będę mógł pojechać, a potem pod koniec tygodnia okazywało się, że jednak nie jest to możliwe. Prawda jest taka, że złamałem rzepkę w lewym kolanie. Jest mocno popękana, ale na szczęście się nie rozleciała. Mój przyjaciel bardzo szybko zadziałał i załatwił mi operację. W poniedziałek wieczorem byłem już na stole operacyjnym. Został mi założony tzw. popręg Webera. Lekarz stwierdził, że będzie to najbardziej sensowne wyjście. Uraz rzeczywiście na początku wydawał się niegroźny, ale gdy lekarz "otworzył" mi kolano, to musiał nieco nastawić kości. Był lekki odłam. Co prawda było możliwe leczenie zachowawcze, bez konieczności operacji, ale wiązało się to ze sporym ryzykiem. Wystarczyło, żebym stanął na jakiejś nierówności, chwila moment i rzepka mogłaby się rozwalić całkowicie. Wtedy dopiero byłby problem. Na szczęście zdecydowałem się na operację i teraz mogę być spokojny i swoją przyszłość. Nie mówię tu o dziś czy jutrze. Jeszcze trochę życia przede mną, a nie chciałbym w wieku czterdziestu czy pięćdziesięciu lat mieć rozwalone kolano. Zobaczycie zdjęcia. Kolano zostało rozcięte na 6-8 centymetrów. Rana musi się zagoić. Dopóki się to nie stanie, moje funkcjonowanie jest utrudnione. Lekarz początkowo dawał mi nadzieję, że będę mógł wyjechać na tor po dwóch czy trzech dniach, jednak - jak widać - każdy przypadek jest inny. Widocznie mój organizm potrzebuje więcej czasu na dojście do pełni sprawności. I nie mówię tu o jeździe na motocyklu, a o swobodnym poruszaniu się. Cały czas utykam.

Zakładasz sobie wariant optymistyczny i pesymistyczny odnośnie powrotu na tor?

Najbardziej pesymistyczny wariant to powrót dopiero na play-offy. Żałuję, bo opuściłem już trzy mecze w Wybrzeżu, do tego finał mistrzostw Polski, dwa spotkania w lidze szwedzkiej. Odpadło mi sporo jazdy. Kalendarz wygląda tak, że w dwie kolejne niedziele jedziemy mecz za meczem, a przed fazą play-off są dwa tygodnie przerwy. Najgorszy scenariusz dla mnie zakłada jeszcze miesiąc przerwy, więc byłbym gotowy na play-offy. Niczego jednak nie wykluczam. Proszę mi wierzyć, że walczę z całych sił, by wrócić jak najszybciej. Mówiąc trochę pół żartem, skaczę od rehabilitanta do rehabilitanta. Zacząłem leczenie u siebie w Tarnowie, potem pojechałem do Gdańska, a teraz wracam do domu i będę szukał pomocy u kolejnego specjalisty. Generalnie po takiej operacji do pełni sprawności dochodzi się bardzo długo - mówimy tu o zgięciu kolana o 180 stopni, o bieganiu czy innych aktywnościach. Chcemy to jednak zrobić w ten sposób, by po prostu umożliwić jazdę na motocyklu. 

Kibicom wydaje się, że w żużlu lewa noga jest najmniej potrzebna, ale szczerze mówiąc wolałbym mieć popsute prawe kolano. Wtedy powrót byłby znacznie łatwiejszy. Myślę, że byłaby spora szansa, żebym pojechał już w kolejnym meczu. A w obecnej sytuacji nie możemy ryzykować. Pewnie gdybym jechał pierwszy od startu, to nic by się nie wydarzyło, ale nigdy nie można zakładać, że wygram każdy start. Wystarczy, że zostanę z tyłu, rywale zmuszą mnie do zmiany toru jazdy, będzie trzeba wyciągnąć lewą nogę, zahamować. Nie wiadomo jak noga wtedy się zachowa. Chcę mieć ją sprawną na tyle, by nie było żadnych obaw.

Wiemy, że rwiesz się do jazdy i najchętniej wróciłbyś od razu na tor. Ale jednak zdrowy rozsądek chyba wygrywa.

Zdecydowanie tak. Chciałem wrócić jak najszybciej, a wynikało to z tego, że po raz pierwszy borykam się z tego typu kontuzją. A nawet powiedziałbym z dysfunkcją życiową. Przez parę dni musiałem chodzić o kulach. Podszedłem do tematu zbyt optymistycznie. O ile pamiętam, to pierwszy raz od czterech lat doznałem urazu, który wyklucza mnie z jazdy na tak długo. Jasne, zdarzały się jakieś kontuzje, jak choćby rok temu w lidze szwedzkiej. Za każdym razem jednak udawało mi się wsiadać na motocykl i jechać. Z bólem, bo z bólem, ale jednak. Wracam do tego meczu w Szwecji, bo dzwon był mocny. Nie wiedziałem czy dam radę jechać, a okazało się, że zdobyłem w tym meczu komplet punktów. Zaraz po tym był pierwszy półfinał play-off z Wilkami Krosno. To było w ogóle nie do pomyślenia, żebym wziął udział w tym meczu, a pojechałem i to na dobrym poziomie. Najwyraźniej teraz za bardzo uwierzyłem w swój organizm. Myślałem sobie, że skoro wcześniej dawałem radę, to teraz będzie podobnie. Niestety, nie dałem rady. Zobaczymy. Rozmawiamy w poniedziałek, jest znacząca poprawa w porównaniu do wcześniejszych dni. Gdyby zestawić to z kolanem zwykłego pana Kowalskiego, to i tak idzie to w ekspresowym tempie. Wszyscy się dziwią, że tak szybko staję na nogi, a my chcemy to jeszcze bardziej przyspieszyć. Sezon ucieka, ale każdy kolejny dzień przynosi nadzieję. W piątek zapadnie ostateczna decyzja odnośnie mojego startu w meczu z Polonią.

Czyli jest cień szansy, że wystąpisz w najbliższą niedzielę.

Jak dobrze pójdzie, to w piątek potrenuję na torze w Tarnowie i zobaczymy jak to wygląda. Jeśli wszystko będzie w porządku, to przyjeżdżam szybko do Gdańska, w sobotę trening u nas i szykuję się do meczu. Na dziś tak do tego podchodzę.

Pech chciał, że wypadłeś ze składu w najgorszym momencie, bo złapaliście bardzo wysoką formę i nawet w osłabieniu potrafiliście pokonać Falubaz czy na wyjeździe Start Gniezno.

Taki jest sport. Lwią część sezonu byłem w składzie, dostawaliśmy bęcki i musieliśmy wychodzić do kibiców ze spuszczoną głową, ale trzeba było przyjmować to na klatę. Teraz drużyna jest na fali, rozgrywa fajne mecze, wygrywa. Żałuję, że nie mogę być z chłopakami. Łza się w oku kręciła, gdy nie mogłem razem z nimi skakać i cieszyć się z tych zwycięstw. Cóż, jak to mówią sukces rodzi się w bólach. Jest mi trochę lżej podczas rehabilitacji, kiedy widmo spadku nie zagląda nam już w oczy. Drużyna dała radę i możemy realnie myśleć o play-offach. Dlatego też nie rwę się za wszelką cenę, żeby zaliczyć o mecz czy dwa więcej, a myślę bardziej perspektywicznie. Nic na siłę. Chcę być jak najlepiej przygotowany do tych najważniejszych spotkań. Przy takiej formie naszego zespołu możemy się świetnie bawić. To dla nas najfajniejsza część sezonu.

Autor: Redakcja

Następny mecz:

27.04.2024, 16:30 / Poznań

Tabela:

msc drużyna M Pkt +/-
1 Cellfast Wilki Krosno 2 4 +10
2 Abramczyk Polonia Bydgoszcz 2 2 +7
3 Texom Stal Rzeszów 1 2 +18
4 Innpro ROW Rybnik 1 2 +6
5 Arged Malesa Ostrów Wielkopolski 2 2 +12
6 #OrzechowaOsada PSŻ Poznań Poznań 1 2 -6
7 H.Skrzydlewska Orzeł Łódź 1 0 -18
8 Energa Wybrzeże Gdańsk 2 0 -29

Social Media

Nasi Partnerzy

Sponsor Tytularny

Partnerzy Główni

Sponsor Strategiczny Plus