Okiem Prezesa (58): Okres transferowy jest grą
07.09.2018, 13:36
Przed Tadeuszem Zdunkiem kolejne okienko transferowe w roli prezesa. W tym czasie nauczył się funkcjonować z regułą ograniczonego zaufania do tej dyscypliny sportu.
Ciągle uczę się żużla i wiele z tego czerpię. Nie wszystkie wnioski płynące z tej nauki są pozytywne. Przez te wszystkie lata nauczyłem się przede wszystkim, że nie można do końca ufać w tym środowisku. Słowność nie należy do zbyt poważanych cech. Do wszystkiego trzeba podchodzić ostrożnie, a okres transferowy jest grą. Można to jakoś wytłumaczyć, ale nie będę uczył się funkcjonować przy tym, gdy ktoś ewidentnie nie dotrzyma danego słowa, a i coś takiego się zdarzało. Do tego w biznesie nie przywykłem.
Sam okres transferowy i to, na kogo należy postawić, to duża niewiadoma. Przykładowo 2-3 zawodników, którzy nie mieli wielkiego wzięcia na rynku, w tym roku odpaliło i są w czołówce swoich rozgrywek. Szczególnie mówię tu o Polakach. Kto by też pomyślał, że Fredrik Lindgren będzie miał sezon konia? Teraz co prawda tak nie dominuje, ale początkowo był nie do objechania. U nas pamiętam go jako przeciętnego żużlowca. Od kilku lat na źródłem poszukiwań większości klubów są przede wszystkim Polacy. Wybór wśród rodzimych zawodników jest niewielki.
Liczę na to, że trzon zespołu zostanie, jednak szukamy takich zawodników, którzy zapewnią wzmocnienie zespołu. Możemy wybierać pomiędzy tymi, którzy raz zdobywają po kilkanaście punktów a innym razem po trzy, a tymi punktującymi na stałym, równym poziomie. Według mnie systematyka jest lepsza. Jak Polak pojedzie na 8 punktów, to przy bardzo dobrych obcokrajowcach, będzie to olbrzymie wzmocnienie. Kiedyś takim pewniakiem był Robert Miśkowiak, teraz choćby Norbert Kościuch. Pamiętajmy jednak, że ponad pewien poziom przy transferach nie wyjdziemy. Jesteśmy klubem średniobudżetowym i musimy szukać trochę szczęścia i tego, że dany zawodnik wypali. Nie stać nas na kupienie zawodnika z górnej półki, również finansowej, jak Andreas Jonsson.
Autor: Redakcja
